Radość serca wychodzi na zdrowie

/Prz 17,22/ Radość serca wychodzi na zdrowie, duch przygnębiony wysusza kości.

Radość serca jest w dzisiejszych czasach komfortem, którego chrześcijanie bardzo potrzebują. Mamy dziś wiele roztańczonych, rozklaskanych i rozskakanych chrześcijan a nawet całych kościołów, w których nikt już nie pamięta czym naprawdę jest i z czego wynika radość serca. Tacy chrześcijanie nie rozróżniają często radości od rechotu. Nieustanny hałas i niekończąca się lawina mocnych duchowych wrażeń coraz bardziej oddalają ich od tego co przynosi prawdziwą radość serca, która jest niezwykle ważna w naszym chrześcijańskim życiu.

Radość serca wychodzi na zdrowie. Sprawia, że chce nam się kochać ludzi - zwłaszcza kościół, problemy i troski stają się małe w naszych oczach, a nasze chrześcijaństwo staje się cudowne i fascynujące. Zaś duch przygnębiony wysusza kości i powoduje, że jesteśmy jak żaglówka z połamanym masztem lub jak ptak z podciętymi skrzydłami, wszystko widzimy w czarnych kolorach, a całe nasze życie staje się kieratem.

Co kościół może zrobić ze swojej strony abyś doświadczał tego niezwykłego stanu jakim jest radość serca? Czy wystarczy, że na nabożeństwie będzie piękne uwielbienie prowadzone przez stu osobowy chór, kaznodzieja wygłosi wciskające w fotel kazanie a infrastruktura kościoła będzie zapierała dech w piersiach? Myślę że odpowiedź jest prosta. Niestety nie! Nie wystarczy nawet, gdybyś na nabożeństwie siedział w fotelu masującym, siostry wkładałyby ci soczysty winogron do ust a modlitwa byłaby w playbacku lub w formie karaoke. Jest coś, co ty musisz zrobić, abyś mógł żyć w stanie radującego się serca. Nikt cię w tym nie zastąpi i nie zrobi tego za ciebie. Wiemy, że prawdziwa radość serca pochodzi od Boga, ale nasuwa się pytanie jak i kiedy?

/Hbr 1,9/, /Ps 45,8/ Umiłowałeś sprawiedliwość, a znienawidziłeś nieprawość: Dlatego namaścił Cię o Boże, Bóg twój olejkiem wesela jak żadnego z towarzyszy twoich.

Paweł w liście do Hebrajczyków przytacza fragment psalmu, w którym autor pokazuje dlaczego Chrystus został namaszczony nieprzeciętną radością. Po pierwsze dlatego, że umiłował sprawiedliwość, po drugie dlatego, że znienawidził nieprawość. Spójrzmy bardzo praktycznie na własne życie i przypomnijmy sobie jak często wyrzuty sumienia spowodowane różnego rodzaju występkami, zabierają nam radość w Chrystusie. Jeżeli chcemy doświadczać radości serca, która niewątpliwie jest komfortem, musimy umiłować sprawiedliwość. Musimy także znienawidzić nieprawość, która nas z tego komfortu okrada. Każdy z nas chce chodzić na co dzień w komforcie radości. W Chrystusie jest to możliwe. Gdy dbamy o czystość swojego życia nasze sumienie przestaje być naszym wrogiem lecz staje się sprzymierzeńcem.

Jeden z katolickich kaznodziei powiedział kiedyś na jednym z kazań, które słyszałem na temat spowiedzi, że ludzie którzy odchodzą ze spowiedzi w takim samym lub większym smutku niż ten z jakim przyszli, najczęściej wyspowiadali się nieszczerze lub połowicznie. Gdyby w pełni otworzyli swoje serce wracaliby rozradowani wiedząc, że Bóg im przebaczył. Pomijając temat katolickiej formy spowiedzi, myślę, że jest w tym wiele prawdy. Kiedy człowiek ma świadomość, że jego modlitwa jest nieszczera, wymijająca i pozbawiona pokuty kiedy należałoby pokutować, nie doświadcza spotkania z żywym Bogiem. Dlatego tak bardzo ważne jest, abyśmy przystępując do modlitwy, byli autentyczni i stawali przed Panem Bogiem w prawdzie. Bo wyobraź sobie sytuację, że spotykasz przypadkowo na ulicy kogoś, kto wiesz na pewno, że ma coś przeciwko tobie i nagle ta osoba zaczyna z tobą rozmowę jakby nigdy nic. Taka rozmowa, która jest próbą zamiecenia problemu pod dywan nigdy nie będzie się kleić, bo oboje w środku wiecie o tym co was dzieli. Podobnie, często zamiast rozpoczynać z Panem Bogiem rozmowę od najważniejszych i czasem wstydliwych dla nas rzeczach, o których my i On doskonale wiemy, nagle jakby nigdy nic odprawiamy Bogu improwizowaną poezję, zapchaną kościelnym żargonem i sloganami. Tak być nie może kochani, bądźmy przed Bogiem autentyczni. Oczywiście, nie każda modlitwa, musi zawierać w sobie spowiedź. Czasami chcemy Pana Jezusa po prostu uwielbić. Alleluja! Pamiętajmy jednak, aby być z Jezusem na bieżąco z tym jak żyjemy i w czym potrzebujemy Jego przebaczenia, aby nasze sumienie nie było przewlekle obciążone, bo to wpływa na jakość naszego uwielbienia. Z własnego doświadczenia wiem, że nie da się w niekrępowany sposób uwielbiać Pana Boga wiedząc, że ma się z Nim nieuregulowane pewne sprawy. Podsumowując, chcę jeszcze raz zaznaczyć, że uregulowane relacje z Bogiem oraz właściwy stosunek do grzechu i sprawiedliwości pociągają za sobą Boże namaszczenie olejkiem radości i wesela.