Radość
serca jest w dzisiejszych czasach komfortem, którego chrześcijanie bardzo
potrzebują. Mamy dziś wiele roztańczonych, rozklaskanych i rozskakanych
chrześcijan a nawet całych kościołów, w których nikt już nie pamięta czym
naprawdę jest i z czego wynika radość serca. Tacy chrześcijanie nie rozróżniają
często radości od rechotu. Nieustanny hałas i niekończąca się lawina mocnych duchowych
wrażeń coraz bardziej oddalają ich od tego co przynosi prawdziwą radość serca,
która jest niezwykle ważna w naszym chrześcijańskim życiu.
Radość serca wychodzi na
zdrowie. Sprawia, że chce nam się kochać ludzi - zwłaszcza
kościół, problemy i troski stają się małe w naszych oczach, a nasze chrześcijaństwo
staje się cudowne i fascynujące. Zaś duch
przygnębiony wysusza kości i powoduje, że jesteśmy jak żaglówka z połamanym
masztem lub jak ptak z podciętymi skrzydłami, wszystko widzimy w czarnych
kolorach, a całe nasze życie staje się kieratem.
Co
kościół może zrobić ze swojej strony abyś doświadczał tego niezwykłego stanu
jakim jest radość serca? Czy wystarczy, że na nabożeństwie będzie piękne
uwielbienie prowadzone przez stu osobowy chór, kaznodzieja wygłosi wciskające w
fotel kazanie a infrastruktura kościoła będzie zapierała dech w piersiach? Myślę
że odpowiedź jest prosta. Niestety nie! Nie wystarczy nawet, gdybyś na
nabożeństwie siedział w fotelu masującym, siostry wkładałyby ci soczysty
winogron do ust a modlitwa byłaby w playbacku lub w formie karaoke. Jest coś, co
ty musisz zrobić, abyś mógł żyć w stanie radującego się serca. Nikt cię w tym
nie zastąpi i nie zrobi tego za ciebie. Wiemy, że prawdziwa radość serca
pochodzi od Boga, ale nasuwa się pytanie jak i kiedy?
/Hbr 1,9/, /Ps 45,8/
Umiłowałeś sprawiedliwość, a znienawidziłeś nieprawość: Dlatego namaścił Cię o
Boże, Bóg twój olejkiem wesela jak żadnego z towarzyszy twoich.
Paweł
w liście do Hebrajczyków przytacza fragment psalmu, w którym autor pokazuje
dlaczego Chrystus został namaszczony nieprzeciętną radością. Po pierwsze
dlatego, że umiłował sprawiedliwość, po drugie dlatego, że znienawidził
nieprawość. Spójrzmy bardzo praktycznie na własne życie i przypomnijmy sobie
jak często wyrzuty sumienia spowodowane różnego rodzaju występkami, zabierają
nam radość w Chrystusie. Jeżeli chcemy doświadczać radości serca, która
niewątpliwie jest komfortem, musimy umiłować sprawiedliwość. Musimy także
znienawidzić nieprawość, która nas z tego komfortu okrada. Każdy z nas chce
chodzić na co dzień w komforcie radości. W Chrystusie jest to możliwe. Gdy
dbamy o czystość swojego życia nasze sumienie przestaje być naszym wrogiem lecz
staje się sprzymierzeńcem.
Jeden
z katolickich kaznodziei powiedział kiedyś na jednym z kazań, które słyszałem
na temat spowiedzi, że ludzie którzy odchodzą ze spowiedzi w takim samym lub
większym smutku niż ten z jakim przyszli, najczęściej wyspowiadali się
nieszczerze lub połowicznie. Gdyby w pełni otworzyli swoje serce wracaliby
rozradowani wiedząc, że Bóg im przebaczył. Pomijając temat katolickiej formy
spowiedzi, myślę, że jest w tym wiele prawdy. Kiedy człowiek ma świadomość, że
jego modlitwa jest nieszczera, wymijająca i pozbawiona pokuty kiedy należałoby
pokutować, nie doświadcza spotkania z żywym Bogiem. Dlatego tak bardzo ważne
jest, abyśmy przystępując do modlitwy, byli autentyczni i stawali przed Panem
Bogiem w prawdzie. Bo wyobraź sobie sytuację, że spotykasz przypadkowo na ulicy
kogoś, kto wiesz na pewno, że ma coś przeciwko tobie i nagle ta osoba zaczyna z
tobą rozmowę jakby nigdy nic. Taka rozmowa, która jest próbą zamiecenia
problemu pod dywan nigdy nie będzie się kleić, bo oboje w środku wiecie o tym
co was dzieli. Podobnie, często zamiast rozpoczynać z Panem Bogiem rozmowę od
najważniejszych i czasem wstydliwych dla nas rzeczach, o których my i On
doskonale wiemy, nagle jakby nigdy nic odprawiamy Bogu improwizowaną poezję,
zapchaną kościelnym żargonem i sloganami. Tak być nie może kochani, bądźmy
przed Bogiem autentyczni. Oczywiście, nie każda modlitwa, musi zawierać w sobie
spowiedź. Czasami chcemy Pana Jezusa po prostu uwielbić. Alleluja! Pamiętajmy
jednak, aby być z Jezusem na bieżąco z tym jak żyjemy i w czym potrzebujemy
Jego przebaczenia, aby nasze sumienie nie było przewlekle obciążone, bo to
wpływa na jakość naszego uwielbienia. Z własnego doświadczenia wiem, że nie da
się w niekrępowany sposób uwielbiać Pana Boga wiedząc, że ma się z Nim
nieuregulowane pewne sprawy. Podsumowując, chcę jeszcze raz zaznaczyć, że
uregulowane relacje z Bogiem oraz właściwy stosunek do grzechu i
sprawiedliwości pociągają za sobą Boże namaszczenie olejkiem radości i wesela.